piątek, 4 kwietnia 2014

A ja mam w dupie el classico!

Liga Hiszpańska przez ostatnie kilka sezonów (albo może i zawsze) przypominała rzeź niewiniątek. Do niedawna układ tabeli pod koniec sezonu był równie zaskakujący co kac po Barmańskiej, a chłodny pakt Realu z Barceloną rozdzierał pozostałe drużyny Primera Division wzorem działań paktu Ribbentrop-Molotow na rzecz środkowo-wschodniej europy. Dziś Hitler i Stalin hiszpańskiego futbolu, mimo że wciąż mocni jednak pozostają w cieni wojowników z Atletico. Diego Simeone wyciąga ze swoich piłkarzy życiówki. Mimo, że zaledwie 1, może dwóch piłkarzy pierwszej jedenastki atletico mogłoby znaleźć się w wyjściowych składach handlarzy żywym towarem z Realu i Barcelony to jednak oni są górą.

Dwaj giganci od wielu lat robią wszystko by liga była ich własnością. Ilość Gran Derbi, El Classico czy jak by tego nie nazwać na rok przyprawia mnie o mdłości. W ogóle zastanawiam się po co w Primera Division tyle drużyn. Królewscy i Katalońscy, czy jak im tam i tak odcięli pozostałe ekipy od pieniędzy płynących chociażby z praw telewizyjnych Wystarczyłyby dwie drużyny. Real i Barca. Grali by co tydzień i co tydzień oglądalibyśmy wielkie święto futbolu. Tfu! Sądziłem, że ten sezon będzie wyglądał bliźniaczo do 10 ostatnich i nie będzie specjalnie czego oglądać... a tu proszę. Niespodzianka.

Hiszpańska liga świeci przykładem. Przykładem drużyn, które swoją grą udowadniają, że pasja do futbolu znaczy więcej niż pieniądze i biegłość w prowadzeniu interesów. Znaczy więcej nie tylko dla kibiców ale i ma swoje odzwierciedlenie na boisku. Warto podkreślić tu także postawę piłkarzy z Bilbao, którzy trzymają się ligowej czołówki. Zawsze byli moją ulubioną drużyną z Hiszpanii głównie ze względu na to jak na przekór trendom w nowoczesnej piłce wciąż stawiają jedynie na zawodników z baskijskimi korzeniami. To jest ewenement na skalę światową. Jeśli dodamy do tego fakt, że jako jedyni poza dwoma wielkimi cwaniakami nie spadli z pierwszej klasy rozgrywek ręce same składają się do oklasków.

Gdzie dwóch się bije tam... UEFA się zemści. Radosny to fakt, że UEFA zajęła się cyrkowymi sztuczkami łowców małolatów z Katalonii. Oni tych swoich gwiazd przecież nie łapali z freezebee na Barceloneccie tylko ściągali zdolnych gówniarzy z Ameryki Południowej za gruby hajs. Jak kiedyś siłę roboczą do Nowego Orleanu, zachowując oczywiście proporcje. Nie twierdzę, że taki Messi gdyby do 18 roku został w Rosario to lepiej by się rozwinął. To nie jest prawda. Prawda jest jednak taka, że Barcelona gra nie fair i wbrew przepisom. Na podobnych przekrętach zresztą przyłapano Koronę Kielce ale to zbyt słaba marka, żeby mogła posłużyć za straszak. Kara zakazu robienia transferów przez najbliższe dwa okna dotknie Barcelonę. To nie będzie przyjemny dotyk. Szczególnie bolesne, że stało się to akurat w momencie, w którym mieli zainwestować i przebudować całą linię obrony z bramkarzem włącznie. Ojej... jak mi przykro.

Trzymam zatem kciuki za trzech Diego (Diegów?) i ich kolegów w meczu rewanżowym LM z Barceloną i przede wszystkim 17 maja w meczu ligowym. Mam nadzieję, że do tego czasu nie zjedzą ich kontuzje i inne wypadki losowe jak np remis z Getafe i przytrą nosa zarówno szastającemu kwotami z kosmosu Realowi Madryt jak i oszustom podatkowym z Barcelony. A propos, wiadomo w końcu ile kosztował ten Neymar? ...bo ja się pogubiłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz