Kogo moglibyśmy obwołać bohaterem wtorkowych i środowych perypetii Ligi Mistrzów? Można
rozmawiać o Messim, Zlatanie,
świetnej formie Diego Costy etc. Rozstrzygnięcia ostatnich spotkań jednak były
równie zaskakujące co rekonstrukcje rządu Tuska i na boisku brakowało na tyle
spektakularnych wydarzeń by mianować kogoś tytułem „Man of the Day”. Co innego
poza boiskiem…
Gdy piłkarze Arsenalu starali się dokonać niemożliwego
i odrobić straty z pierwszego spotkania z drużyną Pepa Guardioli, Nicklas Bendtner przechodził
rehabilitację w Kopenhaskich pubach. Kuracja, którą przeszedł we wtorkowy
wieczór musiała być wyjątkowo intensywna, bo jak wiemy duński piłkarz to „kawał
chłopa” i 3 piwka nie skłoniłyby go do tak ekstrawaganckich zachowań.
Po zakończeniu meczu kontuzjowany snajper Kanonierów (brzmi mocno
batalistycznie) wsiadł do taksówki wraz ze znajomymi. Nie znamy celu podróży
owych dżentelmenów, możemy jedynie zakładać, że mieli na celu kontynuowanie
rekonwalescencji. Napastnik Arsenalu, jak sama nazwa wskazuje napadł wraz ze
znajomymi na zaskoczonego taksówkarza demolując jego taksówkę i zabierając jego
prywatne rzeczy. Gdy poszkodowany wyprosił wesołe towarzystwo z samochodu nasz
brodaty książe Danii nazwał go swoją, małą dziwką, rozpiął spodnie i uderzając
paskiem w taryfę sugerował, iż gotowy jest rozpocząć stosunek płciowy z bogu
ducha winnym samochodem. Ufff… mocne!
Znane są
szerokiej opinii przypadki równie ciekawych, niezrozumiałych lub po prostu
kretyńskich działań piłkarzy. „Syndrom Ledwonia” u Nicklasa Bendtnera rozwija
się jednak w zastraszającym tempie. Można nawet odnieść wrażenie, że im Duńczyk
starszy tym głupszy, a ostatnim wyczynem zawstydziłby nawet niejednego
uczestnika popularnego ostatnio w kraju programu Warsaw Shore. Życzymy zatem
Bendtnerowi chętnych „gąsek”, a także (a może nawet przede wszystkim) klubów,
które chciałyby go zatrudnić. Kara 100,000 £, którą nałożył na niego klub
raczej nie stanowi ostatecznych konsekwencji jakie w najbliższym czasie poniesie głowonożny dryblas i rozglądanie się za
nowym klubem może w lecie stać się koniecznością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz