wtorek, 18 marca 2014

Nienawidzę wtorków! Do 20:45.

      
Są trzy prawdy dotyczące wtorku. Dziś nie jest piątek, jutro nie jest piątek, nawet pojutrze nie jest piątek. Te trzy suche fakty skutecznie psują mi nastrój co tydzień. Nie cierpię poniedziałków ale to w końcu poniedziałek. Zawsze jest zły. Wszelki nawał pracy, niepowodzenia, nieprzyjemne zbiegi okoliczności, stłuczki drogowe, nieporozumienia z dziewczyną czy czego by jeszcze nie wymienić we wtorek denerwują najbardziej. Ja tak mam, a Wy?
    Jest jednak jedna rzecz dająca wtorkowi ewidentną przewagę nad poniedziałkiem. Mam tu mianowicie na myśli nagrodę pocieszenia jaka czeka nas na koniec dnia. Ligę Mistrzów.


Mój wczorajszy dzień był równie słaby jak spotkanie Cracovii z Jagiellonią, ale nie spodziewałem się ani lepszego dnia, ani meczu. Pasy wygrały 1:0 i przerwały serię 5 meczy bez zwycięstwa. Co w związku z powyższym? ...no właściwie nic. Nie wypiłem nawet jednego piwa. Dzisiaj natomiast mam zamiar się zaopatrzyć w jakiś ciekawy egzemplarz Pinty bądź Ciechana Grand Prix bo na Stamford Bridge zapowiada się bardzo dobre spotkanie.
Pierwsza odsłona dwumeczu Galatasaray vs Chelsea w Stambule zakończyła się remisem 1:1 co nie zmieniło faworyta w postaci ekipy The Blues. Rywalizacja jednak jest daleka od rozstrzygnięcia. Eden Hazard w wypowiedzi po pierwszym meczu podkreślił, iż Lwy ze Stambułu kolejny raz udowodniły, że nie grają w Champions League przez przypadek. Trudno się nie zgodzić.
Patrząc na składy obu drużyn można mieć wątpliwości czy Jose Mourinho ma czego się obawiać. Nie zapominajmy jednak, że rywalizacja w Premier League jest w tym sezonie równie ciekawa co i wyczerpująca dla piłkarzy. Ostatnia przegrana z Aston Villą na pewno nie napawa The Happy One optymizmem. Warto też pamiętać, iż w ekipie z Londynu zabraknie kontuzjowanego Ashleya Cole’a. Z przyczyn formalnych nie wystąpią Salah i Matic, a David Luiz i Eto’o są dalecy od optymalnej formy i nie wiadomo czy wyjdą na murawę w pierwszej 11. Wszystkie wypowiedzi trenera Chelsea świadczące o tym, iż zespół jest w przebudowie i nie liczą w tym sezonie na spektakularne triumfy w obliczu dzisiejszego meczu możemy włożyć między inne mało znaczące zabiegi Jose mające na celu zdjęcie presji z piłkarzy. Cel jest 1 – awans do kolejnej rundy.
Roberto Mancini zawsze mnie zadziwiał ogromną wiarą we własny kunszt. Nie twierdzę, że nie jest to dobry szkoleniowiec ale nie oszukujmy się każdy klub ze ścisłej europejskiej czołówki jaki miał przyjemność prowadzić wymieniał go na szkoleniowca o bardziej renomowanej reputacji przy pierwszej możliwej okazji. Ostatnie jego wypowiedzi dotyczące analogii pomiędzy prowadzonym przez niego Interem a Juventusem Conte są już po prostu śmieszne. Z Interu Mancini musiał ustąpić miejsca właśnie Jose Mourinho, z którym dziś się zmierzy. Trudno w tej sytuacji powiedzieć, że został zwolniony gdyż jeszcze przez kilka miesięcy pobierał wynagrodzenie. Nie chcąc stracić płacowych przywilejów odrzucał wszelkie możliwe oferty pracy. Ambicje Roberto Manciniego zawsze z resztą oscylowały wokół pieniędzy co świetnie widać po klubach jakie w ostatnich latach prowadził: Zenit. Man City, Galatasaray. Czyżby kolejne było Monaco? Stawiam stówę, że tak właśnie będzie.
Dziś Mancini ma wiele do udowodnienia. Nie tylko z resztą on. Sneijder i Drogba świetnie znają Jose Mourinho i na pewno nie zabraknie im determinacji do pokazania dobrego futbolu. Trzeba jednak przyznać, że ich zwycięski wyjazd z Londynu stanowiłby nie lada sensację.
Drugi z dzisiejszych meczy Ligi Mistrzów z czystej przyzwoitości sobie odpuszczę. Pogrom jaki Real Madryt sprawił drużynie z Gelsenkirchen w pierwszym etapie walki o ćwierćfinał sprawił, że aż zrobiło mi się żal Niemców o co u mnie wyjątkowo trudno.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz